środa, 25 sierpnia 2010

Tam, gdzie mieszka św. Mikołaj

20 lipca 2010

Jedziemy w kierunku na Haparandę, po drodze sporo odjazdów na pola namiotowe, więc w razie potrzeby można by się zatrzymać. Mgła, ale na szczęście deszcz nie pada. Po południu piękne słońce w miasteczku Skelleftea wpadamy na pizzę, odkładając jedzenie słoikowe na później. Ceny ok 60 koron a pizza całkiem przyzwoita. Nocujemy w miasteczku za Kalix - Sangis na małym kampingu o prawej stronie drogi 150 koron za namiot, ale za to prysznic bezpłatny (zwykle płaci się 10 sek w automacie). Rano budzi nas słońce. Wyruszamy do Haparandy o 9.20. Cały czas jest ciepło -  podróżujemy w sandałach i cienkich spodniach. W Haparandzie przy drodze jest duże centrum handlowe, gdzie można kupić chleb po około 20 koron. Tankujemy na stacji Shell po 12.36 sek- cały bak za 600 koron. W wiosce Mikołaja w Rowaniemi szwendamy się pośród stoisk z pamiątkami, a potem jak zwykle idziemy na pizze. Pizza w południe (10 euro) uprawnia do skorzystania baru sałatkowego i wypicia kawy. Trochę się oziębia,  ale pogoda się trzyma. W wiosce Mikołaja jest wi-fi, więc sprawdzamy pocztę i oczywiście prognozę pogody. W tym miejscu przebiega krąg polarny, więc mamy uczucie że w końcu, powoli zaczynamy docierać do celu. Z ubiegłego roku pamiętamy trudny nocleg w Finlandii - przyjechaliśmy z upału, a tam temperatura spadła do ok. 5 stopni, do tego przemoczyliśmy buty w poszukiwaniu miejsca pod namiot i w konsekwencji wszyscy okropnie zmarzliśmy. Tym razem jednak pogoda jest łaskawsza, więc mamy nadzieję na ładne widoki. Jedziemy dość szybko, nawet nie stajemy na zdjęcia. Zmienia się tylko krajobraz za oknem i muzyka w samochodzie - choć są tacy, co uważają, że niezależnie od okoliczności słuchamy smętnego jazzu. Ogólnie nudy- choć pojawiają się mieszkańcy północy - meszki i komary. Brzózki za oknem coraz mniejsze i bardziej pokręcone. Oczywiście w dzień i w nocy jest jasno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz