Lubię stare domy. Lubię je fotografować i lubię na nie patrzeć. Myślę o ludziach, którzy je budowali z nadzieją na szczęście, o dzieciach, które bawiły sie w chowanego w tajemniczych zakamarkach. Potem dzieci dorastały, odchodziły do innych miejsc, a dom powoli umierał.
Gasły światełka w oknach, nikt nie dotykał klamki, rośliny w ogródkach ginęły.
Norweskie domy umierają spokojnie - wtapiają się w krajobraz powoli znikając. Mówimy o nich deprechy, ale choć smutne mam wrażenie, że godzą się ze swoim losem.
Za kilka lat z pomocą ludzi, albo i bez niej pewnie znikną doszczętnie.
ech, lubię takie stare domy... a te "Twoje" są pełne nastroju...
OdpowiedzUsuń